Posty

pachnący

zapachniało, oszołomiło, zabolało w piersiach... wciągnęłam całą chwilę głęboko do płuc, odetchnęłam ze smakiemi nagle! świat skurczył się do rozmiarów oka niezapominajkii zgasł: pstryk! stałam się wonią zatruwającą kolejne zafascynowane umysły pachnę, oszałamiam, sprawiam ból w piersiach...

zapach

otulający w ciszy włosy, rzęsy i usta wnikający głęboko na szaliku koi dzień powszedni na piersiach promesa uniesień w Tobie zanurzona tęsknię...

Cliche miłość

Kolejna wiadomość, cóż… Romantyczna natura zbiesiła się i poszła straszyć wróble Bezwzględny realista położył palec na ustach Milczenie niekiedy złotem jest Pomyślał .. .. Melodramat Dramat Teatr .. .. Cliche miłość Echo kocham Cię Wielokropek (…) Echo kocham Cię Cliche miłość .. .. Wytarta od słów kartka unosi się wśród innych opadów myśli Kiedy spadła sczerniała od sadzy Świat nie zatrzymał się w miejscu O?! .. .. I nagle – Enlightening! Revelation! .. .. Były słów miliony Jedynie słów Pustych, bez znaczenia, okrągłych i trafnych Słowa słowa słowa słowa .. .. Liczba magiczna Pełnia i doskonałość Archaniołowie i grzechy główne Ręka z siedmioma palcami Wzgórza rzymskie i łabędzie kręgi Sześciokrotne umieranie Szatan obrzucony siedmioma kamieniami .. .. Zaklęcie słów działać przestało Dziewczę na oczy przejrzało .. .. Słowa mają siłę w sobie Moc tworzenia wirtualnych światów Obudź się, nim zamienisz rzeczywistość Na statek płynący do nikąd Obietnica przystani, która nigdy niespełniona B

Poranek w Warszawie

Nie zdążyłem na pociąg. Patrzyłem smętnie jak sunie wolno jakieś 200 metrów ode mnie. Nie spieszy się. Jednak na tyle mu pilno było, że mnie nie zabrał. Cholera jasna. Znów czeka mnie telefon do ludzi i seria zawierających sześciany przeprosin. - Dzień Dobry. XXX z tej strony. Chciałbym przeprosić, nie dojadę na czas. Tak, tak, te prace na drogach wykończą każdego. Bardzo mi przykro, że tego nie przewidziałem, jednak wczoraj wieczorem jeszcze nie było tego całego bałaganu. Nie, skąd, poradzę sobie. Przepraszam, że tak wyszło. Nie, myślę, że szybciej będzie dojechać pociągiem. Tak, tak. Przepraszam raz jeszcze, bardzo mi przykro. Do zobaczenia. Spociłem się. Zawsze się pocę, gdy kłamię. Mój samochód od tygodni stał w garażu, zaniedbany, niekochany, z rzężącym rozrusznikiem, który krztusił się i dusił, i dalej nic. Postanowiłem ruszyć to moje zapleśniałe ciało do hali dworcowej i kupić bilet na następny pociąg. Otworzyłem drzwi. Powitał mnie odór niemytych ciał. Bezdomni miel

Burza

Huknęło coś za oknem. Wyjątkowo głośno, by zamrzeć, wyjątkowo rzeczowo, by się zastanowić i wyjątkowo krótko, by zapomnieć. Letnie burze są oznaką próby oderwania się ziemi od nieba. Iskrzy i grzmi. Bogowie się bawią. Nie wolno tak ot! Uwalniać się od nieba. Porządek nakazuje, by słuchać – zarówno na niebie, jak i na ziemi. Próbować uwolnić siebie czy świat to prawdziwy grzech zaprzeczenia. To stwierdzenie, że wszystko jest możliwe! To stwierdzenie, iż można podnieść się przeciw bogom! To stwierdzenie, iż nie ma nieba wszechogarniającego i wszechmogącego… Bogów nie można ujarzmić, nie można ich zrozumieć, nie można się do nich zbliżać pytaniami! Bredzenie o równości boga i człowieka, o znalezieniu istoty rzeczy. Pytać i mówić do nich – nie wolno. Słuchać jedynie, powiedziane jest, żeby słuchać. A gdy się nie słucha, nie wolno poddawać się nadziei, liczyć na wielkoduszność, czy choćby spotkanie. Są wyjątkowo pamiętliwi, skrupulatni i konsekwentni. Bogowie są ponad i wiecznie a to oznacz

Chłód Neonu Odbitego na Mokrych Plecach

"Ukkkhhhhh" nic się nie chce. Ziew ziewnięciem pomaga ziewnięciu. W rękach odpowiedzialność. Bo inaczej głód, smutek i rozczarowanie. Pieniądze. Obiecane mi było uprzątnięcie chaotycznych myśli smętnie znajdujących miejsce w nikomu nie odkrytych zakamarkach umysłu. Mojego. Śmietniska umysłowego. Myślowego. Chaosu. I nic. Nie uprzątnięto, mimo użytych środków farmakologicznych oraz terapii wstrząsowej (z całym chemicznym syfem, jaki tylko wymyślili chorzy ludzie). Nic już nie chcę brać. Nawet papieros smakuje jak papier toaletowy. Palony. Rzucam stanowczo! Żaden humanista nie jest w stanie powiedzieć, zdobyć się na minimum odwagi i: - "Słuchaj! Ten robal, który drąży w Twej duszy to Twoja własna sprawka, rozumiesz? Nie chcesz go wyrzucić, otruć, wytępić, zabić, bo boisz się, że to zabije Ciebie. Trzymasz się tego śmiercionośnego ogniwa, by cierpieć, bo jedynie to, w Twoim przekonaniu, utrzymuje Cię na powierzchni, przy życiu. Nie będę się z Tobą spotykał, bo to strata cza

Willi

- Chodźże, głupia! – syknął zza zasłony, zniecierpliwiony, ciekaw. Dość miał czekania na tę głupią kozę. Powolne kroki. Szelest sukni. Wreszcie podeszła. Cały ten teatr ze spuszczonym wzrokiem, ta kokieteria wstążek, niby niechcący rozplątanych i unoszących się na wietrze, niczym w zaskoczonym oczekiwaniu wyjaśnień. No i ten unoszący się jak żagiel gorset, obiecujący tak wiele, tak pysznie różowy, pełny oczekiwań. - Pan wołał, Mistrzu? – spytała niepewnie, trąc czubkiem trzewika o brudne deski sceny. – Wszak próba zakończona, wszyscy strudzeni pracą oczekują Pana w pubie, Sir. Ostatnie słowo wypowiedziała z przekąsem, niby przez przypadek kpiąco. Hmmm… A zatem uważa, żem hołota. Może i mam szczęście (chwilowe) u dostojnych panów, ale prędzej czy później skończę pod kościołem z wyciągniętą ręką… I kto by przypuszczał, że będzie stała na straży swej wątpliwej cnoty. No, dalej, jaka jest twoja cena, dziwko?! - Znajdujesz się w kręgu moich czarów, dziecino słodka. – Uśmiechnął się lisio. –